Proveg
Wywiad z Lorenzą Jachia
7 marca, 2023
Lorenza Jachia jest starszą ekonomistką w biurze stałego koordynatora pomocy humanitarnej ONZ w Belgradzie. Od długiego czasu pnie się po szczeblach rozwoju zawodowego w ONZ, sprawując coraz bardziej odpowiedzialne funkcje na poziomie lojalnym, narodowym i międzynarodowym, w tym jako sekretarka Grupy Roboczej ds. Współpracy Regulacyjnej i Standaryzacji (ang. Working Party on Regulatory Cooperation and Standardization Policies), którą to funkcję pełniła w latach 2008–2020. Jest wielką orędowniczką wykorzystywania standardów jako podstawy handlu, zrównoważonego rozwoju, sposobów reagowania na klęski naturalne i antropogeniczne oraz równości płci. Loeranza ma również znaczący dorobek pisarski. W swoich książkach zajmuje się zagadnieniami takimi jak zarządzanie ryzykiem, ograniczenie ryzyka występowania katastrof i uwzględnienie tematyki równości płci w debacie publicznej.
Loernzo, od wielu lat pracujesz na wysokim szczeblu w ONZ. Czy z perspektywy twojego wieloletniego doświadczenia uważasz, że zmianie systemowej – takiej, jak potrzebujemy w kwestii światowego systemu żywnościowego i innych światowych systemów – bardziej sprzyjają inicjatywy odgórne czy oddolne?
Nie zawsze dajemy sobie sprawę z tego, jaką moc sprawczą mamy jako jednostki. Patrząc w przeszłość, nie możemy nie zauważyć, jak wiele ruchów masowych zaczęło się od jednego głosu. W tym sensie, to inicjatywy oddolne zmieniają mentalność społeczną. Na przykład, jeszcze kilkadziesiąt lat temu kobiety były wykluczone z polityki, dzisiaj zaś wiele krajów podejmuje pozytywne działania mające na celu zapewnienie równości płci w parlamentach i administracji. Mam nadzieję, że to samo wydarzy się w kwestiach diety roślinnej i wegańskiego sposobu bycia.
Na osobach decyzyjnych również spoczywa jednak duża odpowiedzialność. Po pierwsze, moim zdaniem, za ochronę obywateli przed szkodą, przed którą uchronić ich można. Obecnie, gdy ciągle musimy mierzyć się z niewyobrażalnymi zagrożeniami dla wszystkich form życia na Ziemi, takimi jak zmiany klimatyczne, zanieczyszczenie środowiska i załamanie ekosystemu, demokratyczni przedstawiciele muszą natychmiast odpowiedzieć na wyrażone przez ich wyborców pragnienie zmian i postawić w centrum życie, a nie zysk.
Zmiana nawyków żywieniowych należy do sfery odpowiedzialności osobistej, szczególnie w wypadku tych z nas, którzy żyją w krajach czy regionach świata, w których dostęp do różnych alternatyw dla mięsa jest tak ogromny. Ale to politycy muszą sprawić, aby ta zmiana stała się dla wszystkich możliwa i atrakcyjna, przede wszystkim poprzez zmianę systemu żywnościowego, tak aby najbardziej radykalne konsekwencje owej transformacji nie uderzyły życiowo w najbardziej bezbronnych.
Wreszcie, my w ONZ, jako przedstawiciele tych, których głosy często są niesłyszane, mamy wobec tych ludzi wyjątkowo poważne zobowiązanie i powinniśmy dołożyć wszelkich starań, aby ich racje były uznawane, a nasze werbalne deklaracje skrystalizowały się w czyn.
Jak sądzisz, do jakiego stopnia przeciętny obywatel zdaje sobie sprawę ze związków, jakie istnieją pomiędzy naszą dietą – przede wszystkim konsumpcją produktów odzwierzęcych – a dewastacją przyrody? Czytuje się o tym od dziesięcioleci, a jednak wciąż można spotkać nawet bardzo wykształconych ludzi, którzy nie wiedzą o istnieniu tego powiązania.
Istotnie. Świadomość destruktywnego wpływu konsumpcji produktów odzwierzęcych na klimat, środowisko czy bioróżnorodność jest bardzo niska. Emisja gazów cieplarnianych przez bydło hodowlane – bardzo ostrożnie szacując – stanowi 14,5% antropogenicznej emisji gazów cieplarnianych w ogóle (patrz FAO). Hodowla zwierząt jest także najważniejszym czynnikiem, jeżeli chodzi o niszczenie bioróżnorodności i środowiska życia gatunków, w tym proces wylesiania, bo coraz więcej lasów wycina się pod pastwiska bądź monokultury do uprawy paszy dla zwierząt.
Muszę dodać, że media również wysyłają bardzo niejednoznaczny przekaz, uniemożliwiając ogółowi zrozumienie istoty zachodzących tutaj relacji. Na przykład, zachęca się nas, abyśmy zrezygnowali z używania słomek czy produktów jednorazowych, no i wielu z nas to robi, odczuwając przy tym autentyczną dumę z faktu, że dzięki nim mniejsza ilość plastiku trafia do rzek, mórz i oceanów. Ale przecież większość plastiku, jaki trafia do mórz, nie pochodzi z przedmiotów codziennego użytku, ale sprzętu do rybołówstwa. Ten fakt właściwie nie przebija się do mediów głównego nurtu, w związku z czym ludzie nie widzą związku między zaśmieceniem oceanu, a rybą, którą mają na talerzu. Kolejny przykład: często słyszymy, że najbardziej ekologiczna jest żywność lokalna i że nie powinniśmy kupować produktów importowanych, aby ograniczać emisję dwutlenku węgla. Tymczasem, badania jasno pokazują, że jest to błędne przekonanie, bo konsumpcja wołowiny – nawet produkowanej lokalnie – jako proces zawsze obciąża środowisko bardziej, niż konsumpcja soczewicy, nawet importowanej. Trzeba uporządkować przekaz, aby dało się wywołać zmianę zachowań w sferach kluczowych dla naszej misji.
Czy sądzisz, że lepszą przyszłość da się zbudować na drodze stopniowej reformy naszego obecnego systemu, czy też dla ocalenia planety niezbędna jest totalna, rewolucyjna zmiana?
Stopniowe reformy mają swoje miejsce w tym procesie. Nie należy ich lekceważyć. Na przykład, gdyby cała populacja USA nie jadła mięsa ledwie jeden dzień w tygodniu, odpowiadałoby to – z perspektywy klimatu – sytuacji, w której z dróg zniknęłoby 7,6 mln samochodów. Gdyby zaś ograniczyło spożycia mięsa o połowę, globalna emisja gazów cieplarnianych związana z przemysłem spożywczym spadłaby o 35%.
Tym niemniej, w naszej sytuacji takie stopniowe zmiany nie wystarczą. Nasz system żywnościowy wymaga kompletnej transformacji. Dosłownie zjadamy naszą planetę – a jednak, paradoksalnie, nie jesteśmy w stanie nakarmić całej rodziny ludzkiej. Prawie jedna trzecia populacji świata – inaczej mówiąc więcej niż 2 miliardy ludzi – nie ma dostępu do odpowiedniej ilości (i jakości) jedzenia (FAO 2021), a miliony rolników żyją w nędzy.
Przejście na ekologiczną, zdrową dietę roślinną i promocja alternatywnych źródeł białka to szansa, którą musimy wykorzystać. Nie stać nas, zwyczajnie, na utrzymanie obecnego systemu, w którym większość gruntów rolnych służy hodowli zwierząt (doliczając produkcję paszy), ale hodowla ta wytwarza zaledwie 18% światowej ilości kalorii zawartych w pożywieniu (Science 2018). Przejście na dietę roślinną pozwoliłoby nam błyskawicznie ograniczyć emisję gazów cieplarnianych i zmniejszyć ślad węglowy, a także powstrzymać, a potem odwrócić, proces dewastacji ekosystemu. Musimy zmienić nasze menu w taki sposób, aby sprzyjało zrównoważonemu rozwojowi, stawiającemu w centrum lokalne społeczności rolnicze i rybackie. Podobnie jak w przypadku sektora energetycznego, musimy w procesie tej transformacji brać pod uwagę na przykład los społeczności górniczych. Tym, co koniecznie trzeba zrobić, jest publiczne wsparcie dla produkcji alternatywnych źródeł białka, publiczne inwestycje w ten sektor, które, jak się szacuje, do 2035 zwiększyłyby jego udział w rynku do 20% i które zostały niedawnym raporcie (Systemiq 2023) określone jako jedno z trzech najważniejszych narzędzi powstrzymania zmian klimatycznych.
Czy twoim zdaniem zwiększenie roli kobiet w społeczeństwie, gospodarce i na uniwersytetach będzie miało taki transformatywny wpływ na nasze modele życia społecznego i gospodarczego?
Bez wątpienia. Na moim poprzednim stanowisku w ONZ stworzyłam i rozwinęłam sieć ponad tysiąca ekspertów, których zaangażowałam potem w wiele transformatywnych inicjatyw. Jedną z zakończonych największym sukcesem była „Deklaracja na temat standardów zależnych od ról płciowych” (ang „Declaration on Gender Responsive Standards”), którą zaprojektowałam i skonsultowałam z ponad osiemdziesięcioma organizacjami standaryzacyjnymi z całego świata. Z początku, ledwie niewielu moich kolegów rozumiało, w jaki sposób standardy nieuwzględniające ról płciowych negatywnie wpływają na zawodowe i osobiste życie kobiet na całym świecie. Większość nie dostrzegała żądnego związku między standardami a emancypacją kobiet. I ten ogólny brak świadomości zmotywował najpierw mnie, a potem małą grupę myślących podobnie jak ja, do jeszcze cięższej pracy. Dowiedliśmy naszych tez w oparciu o badania i twarde dowody, we współpracy z uniwersytetami i ośrodkami badawczymi. Podnieśliśmy ogólną świadomość kwestii poprzez kampanie w mediach społecznościowych oraz organizację licznych wydarzeń publicznych, w tym online. Odbyła także tysiące rozmów z przedstawicielami rządów oraz instytucji standaryzacyjnych. Zmiana jest efektem wysiłków tak indywidualnych, jak zbiorowych, i prokuruje dalsze zmiany w percepcji i polityce. Wymagało to czasu, prawda, i dopiero teraz, o ile widzę, pojawiają się pierwsze standardy opracowane w oparciu o naszą wspólną pracę. Na przykład, odzież ochronną, używaną w niebezpiecznych miejscach pracy, bardzo często projektuje się wyłącznie w oparciu o męską anatomię, de facto wykluczając w ten sposób kobiety z tego typu profesji. To się zmienia. Wiele kobiet pełni także rolę przywódczą w ruchu wegańskim. Codziennie mnie inspirują.
Opinie wygłoszone w wywiadzie są prywatnym opiniami rozmówcy i niekoniecznie odpowiadają oficjalnemu stanowisku ProVeg International.