Proveg
Wywiad z Rahminą Paullete
7 marca, 2023
Rahmina Paullete jest ekolożką i aktywistką klimatyczną z Kenii. Pracuje w organizacji Fridays For Future i przewodzi kampanii #LetLakeVictoriaBreatheAgain, mającej na celu rewitalizację Jeziora Wiktorii. Jest także założycielką Kisumu environmental champions, lokalnej organizacji działającej na rzecz ochrony przyrody i lokalnej fauny oraz walki ze zmianami klimatu. Na drodze eko-innowacji, wytwarza przyjazne dla środowiska produkty z hiacyntów wodnych. Pełniła także funkcje menedżerskie, np. na COP, jest także orędowniczką Traktatu o rezygnacji ze stosowania paliw kopalnych (ang. Fossil Fuel Treaty).
Rahmino, tyle już osiągnęłaś w życiu i od wielu lat działasz w tak różnych sektorach. Co zmotywowało cię do tak aktywnego działania na rzecz zmiany w tak młodym wieku?
Motywację czerpałam z wizji nowego życia dla mojej wspólnoty, często dotykanej przez katastrofy naturalne, takie jak powódź czy susza.
Oprócz tego, że jesteś aktywistką – działasz przecież na rzecz rewitalizacji Jeziora Wiktorii, we Fridays for Future i na rzecz ochrony środowiska w ogóle – jesteś także CEO swojego przedsiębiorstwa, produkującego ekologiczne produkty z hiacyntów wodnych. Czy możesz nam powiedzieć trochę więcej na temat swojej filozofii jako bizneswoman?
Moja firma, RahminaPauletteEco-Products zajmuje się głównie produkcją ekologicznych produktów z hiacyntów wodnych. Koncentrujemy się na emancypacji młodzieży i kobiet, promocji zrównoważonego rozwoju, rewitalizacji Nam Lolwe (Jeziora Wiktorii) i rozwiązaniu kryzysu klimatycznego.
Jak sądzisz, jaką rolę mają do odegrania w promocji pozytywnych zmian media społecznościowe? I w jaki sposób używać ich tak, aby stać po stronie, przynajmniej ogólnie, sił dobra?
Uważam, że media społecznościowe mają potencjał wywołania dobrej zmiany na przyszłość, ale nie skupiają się na tym, co przynosi realne skutki, na przykład na pracy ekologów i aktywistów z globalnego południa, zamiast na udostępnianiu greenwashingowych reklam [greenwashing – udawana troska o środowisko motywowana finansowo], stanowiących odbitkę fałszywej nadziei.
W zeszłym roku wzięłaś udział w COP27. Czy możesz powiedzieć nam krótko, czego nauczyło cię to doświadczenie?
Wzięłam jak dotąd udział w dwóch COPach i, jak można się spodziewać, moje doświadczenie było w obu przypadkach takie samo. Tym niemniej, COP27 miała skutek, który – jako Afrykanka – uważam za bardzo korzystny, choćby ze względu na debatę na temat zrekompensowania strat i zniszczeń, no i choćby to, że odbyła się w afrykańskim kraju. Mimo tego, niezbyt podobało mi się lekceważenie okazywane afrykańskim aktywistom klimatycznym i ekologom. Inne wady to choćby praktyczny brak debaty o zrównoważonym rolnictwie i brak odniesień do lokalnego dziedzictwa kulturowego, nawet w wypadku roślinnych posiłków podawanych na konferencji klimatycznej.
Gdy zmarła Wangari Maathai miałaś zaledwie sześć lat – to była tak wspaniała kobieta. Jako członkini fundacji jej imienia i, jak się zdaje, nosisz w sobie ten sam ogień, muszę zapytać: czy czujesz z nią związek, czy pragniesz kontynuować jej dzieło?
Chciałabym powiedzieć, że według mnie nawet jeśli ktoś nie jest członkiem Wangari Maathai Foundation, musi przyznać, że ta wielka kobieta z całych sił starała się dać nam wszystkim i przyszłym pokoleniom zdrowsze środowisko. Jako przedstawicielka młodego pokolenia zainspirowanego jej działalnością, zazwyczaj mówię, że „Ninafuata Nyayo zake”, podążam w jej ślady. Dołożę wszelkich starań, aby spełniło się to, o co walczyła, tak aby przyszłe pokolenia mogły w pełni cieszyć się owocami naszej walki o ochronę przyrody.